Jak rozpoznać geniusza? Rozpaczliwe poszukiwanie talentu na rynku pracy

Jak rozpoznać geniusza? To trudniejsze niż się wydaje / Fot. OpenAI Jak rozpoznać geniusza? To trudniejsze niż się wydaje / Fot. OpenAI

To opowieść o marnotrawstwie bogactwa i ludzkiego potencjału. O tym, że sekret wzrostu gospodarczego nazywa się „innowacja”, a jej sercem pozostaje błyskotliwość, kreatywność i upór nielicznych. Choć rządy wydają miliardy na fabryki chipów i kopalnie metali ziem rzadkich, najrzadszy zasób — mózg — bywa zaniedbany. Coraz bardziej.

Wystarczy spojrzeć na rozgrzany rynek „szarych komórek”, by zrozumieć, że dziś to jednostka, a nie korporacja, coraz częściej decyduje o sukcesie. W wyścigu o dominację w sztucznej inteligencji giganty technologiczne budują małe, elitarnie dobrane zespoły naukowców danych. Na Wall Street trwa bitwa o najlepszych traderów, gdzie stawki szybują do poziomów dotąd zarezerwowanych dla gwiazd sportu. W nauce gros przełomów przypada wąskiej elicie — ścisła czołówka badaczy odpowiada za nieproporcjonalnie dużą część cytowań. W Chinach naukowcy wracający z Zachodu są witani jak bohaterowie narodowi.

Nagrody dla supergwiazd szybują, a efekt „zwycięca bierze wszystko (a przynajmniej większość)” wchodzi na sterydy. Najlepsi chirurdzy i pianiści od dawna przyciągali największych mecenasów, ale dziś podobne zjawisko dotyczy programistów w wieku ledwie dwudziestu kilku lat. Ekonomia twórców pokazuje zaś, że cyfrowa dystrybucja niemal bez kosztów otwiera globalne rynki dla jednostek, które potrafią zdobyć uwagę. Również w branży prawniczej lwia część zysków spływa do wąskiej grupy topowych partnerów, którzy biją na głowę resztę rynku.

REKLAMA

Sprawdź też: Strach przed superinteligentną AI sprawia, że studenci Harvardu i MIT rezygnują ze studiów

To nie tylko wynik hossy i nadmiaru kapitału

Zmieniła się technologia i skala nagród. Ogromna moc obliczeniowa zwielokrotnia możliwości najbystrzejszych umysłów w finansach, a supertanie kanały online dają twórcom dostęp do nieporównanie większych publiczności.

W AI stawki są tak wielkie, że nawet astronomiczne pensje jednostek stają się księgowym „uśrednieniem”. Wraz z rozprzestrzenianiem się AI z obszaru odkryć do sfery eksploatacji ten sam efekt może przelać się na resztę gospodarki. Badania nad przedsiębiorcami i inwestorami sugerują, że technologia jeszcze bardziej wzmocni dominację najlepszych, którzy użyją jej, by odskoczyć kolejnym. Agenci AI mogą wyciąć całe warstwy dzisiejszych procesów biurowych, przez co coraz mniejsze, coraz sprytniej złożone zespoły będą w stanie konkurować z wielkimi firmami.

To wszystko jest błogosławieństwem dla urodzonych z talentem i szczęściem, ale zarazem koniecznym kołem zamachowym dobrobytu dla reszty społeczeństwa. Świat szybko się starzeje. Jeśli liczba rąk do pracy przestaje rosnąć, innowacyjność musi utrzymać tempo. Talent będzie jeszcze ważniejszym paliwem postępu. Nawet gdyby w przyszłości to superinteligentne systemy miały nas ratować, ktoś musi je wymyślić, zbudować i właściwie ukierunkować. Same chipy i prąd to za mało.

Czytaj też: Jak mądrze wybierać oferty pracy nawet w trudnych czasach gospodarczych

Mało kto osiąga swoje maksimum

Problem w tym, że mimo ogromnego światowego rezerwuaru zdolności za mało osób osiąga swoje maksimum. Dzisiejsza mapa innowacji skupia się na Zachodzie i wśród osób z zamożnych środowisk. Talent nierzadko pozostaje niewykryty, a gdy już zostanie dostrzeżony, gaśnie przez bariery finansowe i logistyczne związane ze studiami czy migracją. To tragiczna strata dla krajów bogatych i biednych.

Dane porównujące losy olimpijczyków matematycznych wskazują, że młodzi z krajów uboższych — choć na starcie równie dobrzy — rzadziej publikują i znacznie rzadziej zdobywają doktoraty na czołowych uczelniach. Szacunki pokazują też, że gdyby w USA zamknąć luki klasowe, płciowe i rasowe w dostępie do wynalazczości, liczba innowatorów wzrosłaby kilkukrotnie.

Polityka publiczna zbyt często ten potencjał lekceważy. Najbardziej jaskrawy przykład to imigracja. Firmy i uczelnie powinny móc łowić w globalnym oceanie talentu. Bez możliwości przyjazdu dla siebie i rodzin wielu dzisiejszych supermenedżerów w czołowych spółkach technologicznych nie objęłoby swoich stanowisk. Istnieją wyliczenia, według których obniżenie barier finansowych dla szczególnie zdolnych studentów-imigrantów mogłoby podnieść przyszłą produktywność naukową o połowę. Tymczasem specjalne programy wizowe bywają połowiczne i biurokratyczne, bo politycznie imigracja jest niepopularna.

Dodatkowo w USA, które powinny wygrywać wyścig o talenty dzięki świetnym uczelniom i etosowi merytokracji, w ostatnich latach decyzje podnoszące koszty wiz pracowniczych oraz kampanie przeciwko elitarnym uniwersytetom nadwyrężyły zarówno finansowanie badań, jak i możliwość przyjmowania studentów z zagranicy.

Czytaj też: Pokolenie Z: od biurka do pracy fizycznej z obawy przed AI? Nowy trend na rynku pracy

Wewnętrzny „radar” na geniusz także kuleje

A przecież istnieją narzędzia, które dość dobrze sygnalizują wczesny potencjał. Międzynarodowe konkursy, olimpiady i programy scoutingowe znacząco zwiększają prawdopodobieństwo późniejszych wielkich osiągnięć.

Zwycięzcy olimpiad matematycznych są wielokrotnie bardziej skłonni sięgnąć po najważniejsze nagrody naukowe niż nawet studenci najlepszych uczelni. Nieprzypadkowo część założycieli przełomowych laboratoriów AI wyrastała z takich środowisk. Problem polega na tym, że większość krajów nie działa w tym obszarze systemowo. Zamożni i tak mają przewagę dostępu, reszta zdana jest na przypadek oraz własną determinację.

Błędy jednych otwierają szanse innym. Kiedy Ameryka popełnia kosztowne pomyłki w polityce wizowej i edukacyjnej, inne państwa przestawiają zwrotnice. Chiny uruchamiają ścieżki wizowe dla młodych naukowców i technologów z zagranicy. Wielka Brytania rozważa rezygnację z opłat wizowych dla wykwalifikowanych przyjezdnych. Francja sygnalizuje ułatwienia dla badaczy gotowych się przenieść. To kroki w dobrą stronę, ale wciąż zbyt ostrożne wobec skali możliwych zysków.

Jak więc rozpoznać geniusza i przestać go marnować? Po pierwsze, trzeba uwierzyć w diagnostyczną moc osiągnięć w młodym wieku i zbudować szerokie, równościowe ścieżki od wczesnych sygnałów talentu do laboratoriów, firm i scen świata. Po drugie, należy usunąć tarcie na granicach — uprościć imigrację dla najzdolniejszych, bo globalna cyrkulacja mózgów jest dobrem publicznym. Po trzecie, trzeba zlikwidować bariery finansowe i logistyczne na etapie studiów i pierwszych lat pracy badawczej czy przedsiębiorczej, by wstępny błysk nie gasł przez brak środków, mentora lub wizy. Wreszcie, warto zaakceptować realia epoki AI. Technologia wzmocni najlepszych, dlatego rozsądna polityka talentowa to nie luksus, lecz warunek przetrwania konkurencyjnego.

Świat nie cierpi na deficyt potencjału, lecz na deficyt jego wydobycia. Rozpoznanie geniusza to mniej zagadka psychologiczna, a bardziej sprawa instytucji, decyzji i odwagi politycznej. Tam, gdzie wąskie gardła zostaną poszerzone, a ścieżki przyspieszone, zyskają wszyscy — także ci, którzy nigdy nie staną się supergwiazdami. Pociąg dla bystrych już stoi na peronie. Pytanie, czy wreszcie ruszy pełną parą.

REKLAMA