Gdy kultura organizacyjna działa przeciwko ludziom, nawet najlepsze strategie nie wystarczą. Widać to choćby na przykładzie Federalnej Administracji Lotnictwa w USA, która szkoli kandydatów na kontrolerów ruchu lotniczego.
Część kandydatów do wspomnianej administracji rezygnuje ze starania się o pracę, skarżąc się na chaotyczne szkolenia, organizacyjny bałagan i nadużycia. Jednocześnie agencji brakuje kilku tysięcy certyfikowanych pracowników, co przekłada się na opóźnienia, ryzyko dla bezpieczeństwa i wyniszczające nadgodziny prowadzące do zmęczenia i wypalenia. To realny koszt złej kultury: trudniej zatrudnić, trudniej utrzymać, łatwiej o kryzys.
W świecie korporacyjnym kultura bywa zarówno motorem retencji, jak i zapalnikiem problemów. Da się jednak dość szybko rozpoznać, w jakim kierunku zmierza organizacja. Stowarzyszenie SHRM wskazuje, że zdrowe środowisko tworzą uczciwe i bezstronne przywództwo, cywilizowane zachowania, sensowna praca z realnymi możliwościami rozwoju, otwarta komunikacja oraz empatia. To nie slogany, tylko codzienne praktyki.
Jak podkreśla Allyns Melendez, CEO HR Transformed, wszystko zaczyna się od zachowań liderów: od regularnych rozmów ze współpracownikami, uważnego słuchania i konsekwentnej realizacji obietnic, po budowanie bezpieczeństwa psychologicznego i przejrzystą komunikację. Tam, gdzie to jest normą, ludzie czują, że mogą mówić bez obaw, a organizacja inwestuje w nich nie tylko deklaratywnie.
Najlepsze kultury są widoczne na każdym poziomie, bo wartości zostają przełożone na konkretne rytuały i narzędzia. Atlassian porządkuje sposób podejmowania decyzji dzięki wewnętrznym playbookom, przez co zespoły wiedzą, jak działa proces i gdzie jest ich głos. HubSpot uczy dawania i przyjmowania informacji zwrotnej od pierwszego dnia pracy, więc bezpieczeństwo psychologiczne nie jest kwestią przypadku. Patagonia spina sens istnienia firmy z politykami personalnymi: elastyczny czas pracy czy płatne godziny na aktywizm nie są benefitem, ale częścią celu, który łączy ludzi. Jak zauważa Anu Mandapati, CEO i fractional chief culture & talent officer w Qultured, taki model działa, bo każdy rozumie oczekiwania, ma przestrzeń do prowadzenia inicjatyw i widzi, jak jego praca łączy się z czymś większym niż kwartalny target. Efekt uboczny jest pożądany: lojalność i dłuższy staż.
Czytaj też: Jak mądrze wybierać oferty pracy nawet w trudnych czasach gospodarczych
Tak traci się motywację i zapał
Po drugiej stronie są środowiska, które podcinają skrzydła. Rozpoznaje się je po niespójności zachowań kadry, mikrozarządzaniu, ignorowaniu informacji zwrotnej i sygnałów wypalenia oraz unikaniu trudnych rozmów. Mita Mallick, autorka książki „The Devil Emails at Midnight”, przypomina obraz szefa-rozrabiaki, który krzyczy, upokarza publicznie i urządza spektakle złości. Problem pogłębia się, gdy top management racjonalizuje takie zachowania, tłumacząc je wynikami, podczas gdy zespół staje się karuzelą rotacji, a rekruterzy nie nadążają z uzupełnianiem braków.
Strach bywa paliwem do krótkoterminowych rezultatów, ale w dłuższej perspektywie obniża zaangażowanie, spowalnia produktywność i prowadzi do wypalenia. Trudno oczekiwać, że ludzie będą osiągać maksimum, jeśli codziennie zastanawiają się, czy dziś to oni staną się celem gniewu przełożonego.
Warto pamiętać, że większość osób nie odchodzi dlatego, że praca jest wymagająca albo że firma się zmienia. Odchodzi przez chaos, brak szacunku i niespójność. Jak podsumowuje Mandapati, ambitna misja może przyciągnąć talenty, ale o tym, czy zostaną, decydują codzienne zachowania liderów. Patrice Williams-Linda, CEO Career Nomad, dodaje, że najlepsze organizacje nie chowają się za deklaracjami wartości. One je „operacjonalizują”, budując nienegocjowalne standardy bezpieczeństwa psychologicznego, przejrzystych ścieżek rozwoju i uznania. Dzięki temu obietnica marki nie kończy się na podstronie „Kariera”, bo doświadczenie pracownika zgadza się z tym, co firma komunikuje na zewnątrz.
Jak ocenić, w jakim miejscu jest organizacja?
Zamiast patrzeć wyłącznie na wskaźniki HR, warto wsłuchać się w rytm codzienności: czy pracownicy wiedzą, jak zapadają decyzje i kto za co odpowiada, czy feedback realnie zmienia działania, czy menedżerowie tłumaczą kontekst zadań i łączą je z celem firmy, czy wreszcie w politykach kadrowych widać troskę o człowieka, a nie tylko optymalizację kosztów.
To właśnie te „miękkie” elementy decydują, czy kultura będzie przewagą, czy obciążeniem.
Kultura pracy ma też wymiar kryzysowy. W trudnych chwilach to ona często przesądza, czy ludzie się mobilizują, czy rozpadają na frakcje. Spójne wartości, otwarta komunikacja i poczucie sensu pomagają skupić energię na rozwiązywaniu problemów. Zła kultura bywa natomiast katalizatorem kryzysu: potęguje chaos informacyjny, generuje konflikty i przyspiesza odejścia kluczowych osób. Przypadek FAA pokazuje, że gdy brakuje podstaw — porządku w procesach, jasnych standardów, troski o obciążenie pracą — efekty uboczne uderzają nie tylko w morale, lecz także w bezpieczeństwo i ciągłość działania.
Na koniec zostaje pytanie o sprawczość liderów. To oni są najważniejszym wskaźnikiem kultury, bo ich codzienne gesty i decyzje są dla reszty organizacji instrukcją obsługi rzeczywistości. Jeżeli deklarowane wartości nie znajdują odbicia w praktyce, ludzie nauczą się ignorować każde kolejne hasło. Jeżeli jednak kierownictwo konsekwentnie słucha, tłumaczy, dotrzymuje słowa i dba o człowieka, kultura staje się samonapędzającym się systemem, który pomaga firmie rosnąć — i przetrwać, gdy przyjdą gorsze czasy. Warto więc mierzyć ją nie po pięknych zdaniach w prezentacjach, lecz po tym, jak wygląda zwykły dzień pracy. To tam widać, czy kultura pomaga, czy szkodzi.