Formuła 1 to dla Pirelli poligon, kamera i megafon w jednym. Na torze firma testuje granice mieszanki i konstrukcji, w laboratoriach przenosi wnioski do seryjnych produktów, a w telewizyjnym kadrze buduje globalny zasięg. Dziś to już nie tylko szybsze slicki, lecz także cyfrowe czujniki w oponie, które rozmawiają z elektroniką auta — dokładnie tak, jak w F1.
— Nasze motto brzmi: w niedzielę na torze, w poniedziałek na drodze — i nie jest to tylko hasło marketingowe. To faktyczne odzwierciedlenie tego, jak technologie testowane w sportach wyścigowych trafiają później do opon używanych przez zwykłych kierowców i motocyklistów — mówi Business Growth Review Marcin Wieteska, dyrektor zarządzający w Pirelli Polska.
Marcin Wieteska podkreśla, że tor to ekstremum, ale właśnie dlatego widać tam najszybciej, co działa: — Dzięki zmianom w konstrukcji współczesnych opon F1, które są dziś bardziej zbliżone do opon drogowych niż dawniej, możemy w praktyce sprawdzać wpływ nowych składników gumy, proporcji mieszanek czy materiałów konstrukcyjnych. Jeśli widzimy, że w Formule 1 dany komponent poprawia trwałość opony lub spowalnia jej degradację, analizujemy wyniki i rozważamy jego zastosowanie w produkcji opon cywilnych — tłumaczy.
To nie są teoretyczne deklaracje. Pirelli od 2011 roku jest jedynym dostawcą ogumienia dla F1, a obowiązująca umowa sięga sezonu 2027 z opcją na 2028, co daje firmie ciągłość danych i testów w najbardziej wymagającym środowisku wyścigowym.
Formuła 1 zapewnia cenne know-how
W praktyce transfer technologii i know-how przyspieszył po wejściu 18-calowych kół w F1. Większa średnica felgi i sztywniejsza ściana boczna zbliżyły wyścigowe P Zero do drogowych odpowiedników, a Pirelli otwarcie nazywa F1 „laboratorium na świeżym powietrzu”, w którym technologia szybciej trafia do produktów seryjnych. Szersze „okno pracy”, lepsze rozgrzewanie i niższa podatność na przegrzewanie to cechy, które inżynierowie adaptują później w oponach do aut sportowych i klasy premium.
Niezmiernie ważne są też metodyka i dostęp do danych. — Dysponujemy pełnym dostępem do opon po wyścigach — możemy je prześwietlać, badać wewnętrzne struktury i porównywać efekty różnych kombinacji materiałów — tłumaczy Marcin Wieteska. Ten sam łańcuch produkcyjny łączy świat wyścigów z drogą. — Opony do Formuły 1 i te do samochodów cywilnych powstają w tych samych zakładach, korzystając z podobnych procesów i technologii. Różni się jedynie skład mieszanek i parametry — dodaje ekspert.
Z perspektywy procesowej to bezcenna synergia, bo pozwala szybciej wdrażać rozwiązania przetestowane dzień wcześniej na grand prix.
F1 to jednak nie tylko R&D, lecz także marketingowa lokomotywa
— Obecność marki na każdym wyścigu, odbywającym się co dwa tygodnie, daje ogromną ekspozycję. Logotyp jest widoczny na całym świecie i dociera do milionów odbiorców… To doskonała inwestycja w wizerunek i prestiż — dodaje Marcin Wieteska. Skala ma znaczenie: kalendarz F1 zapewnia Pirelli regularny rytm ekspozycji i możliwość opowiadania historii innowacji praktycznie co weekend sezonu. A same produkty i reguły — od doboru trzech mieszanek slicków na weekend po kolory identyfikujące twardość i ogumienie na deszcz — są nieustannie opisywane przez F1 i Pirelli, utrwalając rozpoznawalność marki także wśród widzów okazjonalnych.
Obecnie pojawia się też wątek „cyfrowych opon”, który domyka obraz firmy, która nie tylko miesza kauczuk, ale także programuje software. — Opony cyfrowe, określane jako Cyber Tyre, wyposażone są w czujniki, które komunikują się z systemem elektronicznym pojazdu i przekazują informacje o tym, co dzieje się na styku opony z nawierzchnią. Dzięki temu systemy bezpieczeństwa, takie jak ABS czy kontrola trakcji, mogą reagować szybciej, bo opona sama informuje o utracie przyczepności — tłumaczy Marcin Wieteska. Pirelli opisuje Cyber Tyre jako zintegrowany zestaw hardware’u i algorytmów, które w czasie rzeczywistym przekazują do ECU m.in. informacje o stanie ogumienia oraz warunkach styku, a następnie do kierowcy, poprawiając bezpieczeństwo i kontrolę. W materiałach firmy pada wręcz porównanie, że to jak „mieć zespół inżynierów wyścigowych Pirelli na pokładzie twojego auta”.
Jak Pirelli zarabia na F1: opona jako produkt, spektakl i laboratorium innowacji
Co ważne, Cyber Tyre nie jest tylko gadżetem do supersamochodów. W ostatnich latach Pirelli zacieśniło współpracę technologiczno-systemową z Boschem, aby dane z czujników w oponie włączać głębiej w logikę ABS, ESC i kontroli trakcji. Opisywana przez branżowe media ewolucja systemu obejmuje także prognozowanie zużycia bieżnika czy wcześniejsze ostrzeganie przed akwaplanacją (zjawisko utraty przyczepności) — czyli dokładnie te sytuacje, które dziś rozstrzygają o bezpieczeństwie na mokrej nawierzchni. Tę drogę widać też w ogłoszeniach o wdrożeniach u producentów aut sportowych i luksusowych.
Współpraca z F1 zapewnia Pirelli materiał do kolejnych iteracji takiej „inteligencji w oponie”. W świecie wyścigów każdy weekend to miliardy punktów danych o temperaturze, ciśnieniu, degradacji i przyczepności w zmiennych warunkach. Gdy do tego dodać konstrukcje zbliżone do drogowych 18-calowych opon i ciągłość programu dostawcy do końca dekady, dostajemy prostą receptę: testy na torze, wdrożenia na drodze, a wokół tego potężny ekran marketingowy. I właśnie dlatego hasło „w niedzielę na torze, w poniedziałek na drodze” brzmi w Pirelli bardziej jak plan operacyjny niż slogan.