Virginie Maisonneuve, globalny dyrektor inwestycyjny ds. akcji (Global CIO Equities) w Allianz Global Investors, ostrzega, że sztuczna inteligencja z jednej strony jest szansą, a z drugiej – egzystencjalnym zagrożeniem.
Podczas Bloomberg Investment Management Summit w Londynie 24 września 2025 r. Maisonneuve stwierdziła, że w ciągu pięciu lat 15–20% spółek notowanych dziś na giełdach może przestać istnieć – ze względu na brak zainteresowania rynku lub poprzez przejęcia. „AI to zarówno zagrożenie, jak i ogromna szansa” – mówiła, dodając, że nadchodzi era „cyfrowego darwinizmu” szczególnie brutalna dla firm, które się nie dostosują. To nie prognoza spadku całej kapitalizacji rynku o 20%, lecz sygnał, że liczba spółek publicznych może się skurczyć, a wartość jeszcze mocniej skupić w rękach zwycięzców.
Co naprawdę oznacza „20% mniej spółek”? Najpewniej przyspieszenie trzech zjawisk: wypierania firm przez tańsze, lepsze lub szybsze rozwiązania oparte na AI; przejęć słabszych graczy przez liderów potrzebujących talentów, danych i klientów; oraz wycofywania z giełdy biznesów, które nie są w stanie sfinansować transformacji w tempie narzuconym przez rynek. Allianz GI od kilku lat mówi o takim scenariuszu, nazywając go „cyfrowym darwinizmem”, czyli rynkową selekcją napędzaną technologią.
Czytaj też: Zmęczenie AI zaczyna się rozprzestrzeniać. Coraz więcej firmowych projektów pilotażowych kończy się fiaskiem
Przykłady koncentracji wartości są dziś namacalne. Nvidia ustanowiła w lipcu 2025 r. historyczny rekord, przekraczając wycenę 4 bln dolarów i stając się symbolem „efektu skali AI”. Od czasu premiery ChatGPT jej kurs wielokrotnie pobił szeroki rynek, co dobrze oddaje logikę „zwycięzca bierze większość” w infrastrukturze obliczeniowej. Skala inwestycji w moce obliczeniowe i układy dla AI – zarówno u Nvidii, jak i konkurentów – pozostaje ogromna, a kolejne rundy finansowania i kontrakty tylko to wzmacniają.
Firmy podchodzą do AI w różny sposób
Jednocześnie adopcja AI jest bardzo nierówna. Najnowszy raport BCG pokazuje, że ledwie 5% badanych firm potrafi dziś mierzalnie przełożyć inwestycje w AI na wzrost przychodów, redukcję kosztów czy usprawnienia procesów, podczas gdy większość wciąż nie widzi istotnych korzyści. Oznacza to, że przewaga operacyjna i marżowa kilku procent liderów może jeszcze szybciej odrywać się od reszty rynku.
Układ sił między branżami także nie będzie symetryczny. OECD wskazuje, że produktywność dzięki AI rośnie głównie tam, gdzie jest podaż wysokiej jakości danych i gotowość do zmiany sposobu pracy, a bariery organizacyjne bywają większe niż technologiczne. Z kolei analizy MFW podkreślają, że w gospodarkach rozwiniętych około 60% miejsc pracy jest „w zasięgu” AI, z ryzykiem obniżenia popytu na część ról i presją na płace – co wymusza planowanie reskillingu i przebudowę procesów także w spółkach publicznych.
„Kurczenie się” listy spółek może więc iść w parze z większą aktywnością M&A. Dane rynkowe z 2025 r. pokazują, że choć liczba transakcji bywała chwiejna, wartości rosną, a napędzane AI megadeale ciągną statystyki w górę. Wiele firm wprost kupuje kompetencje AI, dostęp do danych i infrastrukturę, aby nadrobić dystans. W energetyce widać dodatkowo związek między boomem centrów danych a przejęciami aktywów wytwórczych i OZE, co podkreśla świeża transakcja Ardian–Energia Group w Irlandii.
Gdzie w tym wszystkim inwestorzy i zarządy? Po pierwsze, rynek nagradza efekty skali i szybkość implementacji – premia trafia do tych, którzy potrafią masowo wdrożyć modele i automatyzację, a nie tylko prowadzić pilotaże. Po drugie, przewaga przesuwa się z samego „posiadania algorytmów” na kontrolę nad danymi, procesami i kosztami energii, które decydują o ekonomice AI. Po trzecie, wahania wycen „beneficjentów AI” będą duże – ale długofalowo to zdolność do przełożenia AI na CAPEX i OPEX spółki zadecyduje o tym, kto przetrwa selekcję. Nawet optymistyczne szacunki McKinseya – mówiące o potencjale 2,6–4,4 bln dolarów rocznie wytworzonej wartości – nie unieważniają faktu, że dyfuzja korzyści będzie selektywna i nierówna.
Wniosek z ostrzeżenia Maisonneuve jest trzeźwiący: nie chodzi o apokalipsę giełd, lecz o przyspieszoną redystrybucję wartości i własności korporacyjnej. Dla menedżerów oznacza to konieczność przejścia z eksperymentów do skalowania, z ciekawych wdrożeń „tu i tam” do pełnej przebudowy łańcuchów wartości wokół danych i agentów AI.
Dla inwestorów – selektywność i większy nacisk na due diligence technologiczne: nie tylko „kto ma model”, ale „kto realnie zmienia produktywność”. Dla regulatorów i rynku pracy – szeroki program kompetencji i osłon, bo uderzenie w role rutynowe i średnio wykwalifikowane będzie realne, choć nowe miejsca pracy również powstaną. Jeśli „cyfrowy darwinizm” ma nie okazać się „brutalny”, jak przestrzega Allianz GI, to właśnie od szybkości tej transformacji będzie zależeć, czy w 2030 r. zobaczymy bardziej skoncentrowany, ale też bardziej produktywny i innowacyjny rynek spółek publicznych.